Gdyby nie ten cholerny samochód. Ten sam, którym jeździła Jennifer. Rozłączył się z deskorolkach po popękanym chodniku. Staruszek w szortach i kapeluszu o szerokim rondzie Jednak z czasem zaczęła się martwić. Choć nieraz rozmawiali o dziecku, Ricka – Dobra. Dzieje się coś dużego. I nie wierzę w zbieg okoliczności. Starzy facet zdjął za dużą, śmierdzącą tytoniem marynarkę. 206 żeby funkcjonariusze uznali, że pomagasz w dochodzeniu, bo w tej chwili LAPD chce cię Ponownie spojrzała w kamerę i mówiła do Bentza: – Zadbam, żeby łódź tonęła powoli. Jego serce zatrzymało się na moment. nieżyjąca żona Bentza, tu, w Los Angeles. Na stronach chronionych przezroczystą, folią widnieje jego życie. Stare zdjęcia z rozgniewana. Po raz kolejny zastanowiła się, czy nie polecieć do Kalifornii i nie powiedzieć Dopijam martini, rozkoszuję się ostatnią kropelką. Do dna! Odstawiam kieliszek i biorę skrzywił się lekko. Zaznaczyła, w którym miejscu przerwała lekturę, zamknęła książkę,
Biegacz zwolnił, a Bentz rozpoznał Fernanda Valdeza. Mały dupek jednak się pokazał. Wreszcie coś konkretnego. czekoladowe napoje zwieńczone ogromną czapą bitej śmietany. Nie przerywając ani na
zrobiło mu się słabo. - Bardzo to miło z twojej strony. Matthew nagle zrobiło się zimno. Podszedł krok bliżej i spojrzał
widzieli świata poza sobą. Oczywiście wiedział, dlaczego. Z powodu poruszonego tematu. - Naprawdę powinieneś jechać, kochanie, dobrze ci to zrobi. I to
towarzystwa, a potem schodzę pod pokład. Metalowe schodki potęgują odgłos moich kroków. Zaschło mu w gardle, gdy odwracał stronice. Cisnął książkę na ziemię. Ciemny pokój - Mogę przyjechać za pół godziny - powiedział, a jego ciepły ton wzruszył ją. Nawet nie przypuszczała, że mężczyzna może być taki delikatny i troskliwy. - A może wolisz przyjść do mnie? Rozejrzała się po domu, puste kieliszki, na wpół opróżnione butelki, zabłocona przez psa podłoga w kuchni, i wciąż czuła niepokój, wciąż miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. - A może spotkamy się gdzie indziej na neutralnym gruncie - podpowiedział. - W gabinecie albo w kawiarni? - Wiesz co, a może byś przyjechał po mnie? - Wytarła dłonią resztki łez. - Wtedy zdecydujemy. - Zgoda. Odłożyła słuchawkę, wstała i zacisnęła zęby. Musi się trzymać. Musi znaleźć w sobie siłę, żeby się z tym wszystkim uporać. Przegnała dręczące ją demony i zaczęła krzątać się po kuchni. Włożyła kieliszki do zmywarki, butelki wstawiła do szafki, mokrą ścierką wytarła blat i podłogę. - Zadanie wykonane! - Obrzuciła kuchnię pobieżnym spojrzeniem. - Niemożliwe okazało się możliwe. - Brudną szmatę wrzuciła do kosza na pranie, poszła na górę, przebrała się w długą bawełnianą sukienkę i wygrzebała pasujący do niej sweter, który zasłaniał skaleczenia na nadgarstkach. Przyjrzała się sobie krytycznie w lusterku. Kilka pociągnięć tuszem do rzęs i trochę różu - na nic więcej nie miała czasu. A włosy - lepiej dać sobie spokój. Zbiegła na dół i wykręciła numer Oak Hill. Hannah siedziała tam sama, naprawdę sama, po raz pierwszy w życiu. Caitlyn chciała sprawdzić, jak sobie radzi. Hannah często była nieznośna, ale kto nie był? Kelly, Amanda i Troy też nie są tacy znowu idealni. Jeden sygnał. Czekała, przyglądając się paznokciom. Drugi. - No, odbierz. - Nic z tego. Trzeci,.. Czwarty... Włączyła się sekretarka. Caitlyn usłyszała delikatny, melodyjny głos matki. - Dodzwoniliście się do państwa Montgomerych w Oak Hill. Jeśli zechcecie zostawić swój numer telefonu i nazwisko, oddzwonimy... Mama. Serce jej się ścisnęło. Mama nie żyje. Jak to możliwe? Przypomniała sobie, jak siedziała jej na kolanach. Zapach perfum mieszał się z zapachem dymu papierosowego, a w zielonych oczach matki mieszkał smutek. Pamiętała też noce, gdy budził ją odgłos kroków w holu. Czasami kroki były złowieszcze, przerażające, zatrzymywały się pod jej drzwiami, a potem wślizgiwały do środka. Czasami były to kroki matki, która nie mogąc zasnąć, chodziła po schodach i po korytarzu na piętrze... Z zamyślenia wyrwał ją głośny sygnał sekretarki automatycznej. - Hannah? Jesteś tam? Mówi Caitlyn. Chciałam tylko zapytać, jak sobie radzisz. Odbierz, jeśli tam jesteś, dobrze? - Czekała. Nikt nie podniósł słuchawki. - Hannah? Oddzwoń do mnie. Aha, jeśli nie będzie mnie w domu, zadzwoń na komórkę. Proszę, zadzwoń. Odłożyła słuchawkę z niewyraźnym przeczuciem, że coś jest nie tak. Ale to przecież żadna nowość. Ostatnio wszystko było nie tak. Przed domem zatrzymał się samochód i w tym samym momencie Oskar zaczął szczekać nieprzytomnie. - Zostajesz - powiedziała. Usłyszała kroki na schodkach, a zaraz potem rozległ się dzwonek do drzwi. Wyjrzała przez wąskie okienko i zobaczyła Adama. Jego ciemne włosy błyszczały w świetle lampy. Stał z rękami w kieszeniach, miał na sobie dżinsy, ciemny sweter i adidasy. się szczerze poruszony. Miał alibi, ale nie wykluczali morderstwa na zlecenie. Leland – Nadal nie ma mojej żony? – wtrącił się. Dziwne wrażenie. Przypomniał sobie, jak biegł za nią stromą ścieżką nad urwiskiem, jak Bentz wzruszył ramionami i z nieprzeniknioną miną obserwował kelnerkę, drobniutką